Dziennikarze byli podsłuchiwani przez służby
« lista artykułów
2015-12-31
Specjalna specgrupa w Komendzie Głównej Policji miała inwigilować blisko 80 osób, w tym dziennikarzy i prawników. Aby ukryć sprawę przed prokuraturą i sądami podsłuchy były zakładane w ramach śledztwa dotyczącego napaści na tle rasowym w Białymstoku. Podsłuchiwany mieli być m.in. dziennikarze opisujący tzw. aferę podsłuchową.
Jak poinformowało Radio Zet, w Komendzie Głównej Policji działała specgrupa do rozpracowania osób biorących udział w podsłuchiwaniu polityków w restauracji Sowa i Przyjaciele. Potwierdza to audyt przeprowadzony w Biurze Spraw Wewnętrznych Policji na której czele stał szef BSWP.
Kilkadziesiąt osób inwigilowano przez rok zakładając podsłuchy na rzekomo osoby nieznane. Same nagrania rozmów zostały skasowane. Ślady inwigilacji pozostały jednak w notatkach służbowych. Ustalenia audytorów potwierdzali także członkowie tej grupy - podało Radio Zet. Informacje te miał potwierdzić audyt przeprowadzony w Biurze Spraw Wewnętrznych Policji, który trafi na ręce ministra spraw wewnętrznych i administracji.
Specjalna jednostka policji inwigilowała m.in. dziennikarzy, którzy ujawnili aferę taśmową - poinformował serwis Kulisy24.com. Poddani niej zostali związani wówczas z ”Wprost” Cezary Bielakowski, Piotr Nisztor, Sylwester Latkowski i Michał Majewski. Podsłuchy były prowadzone przez pól roku od wybuchu afery w czerwcu 2014 roku.
Wcześniej istnieniu takiej specgrupy zaprzeczał były komendant główny i były minister spraw wewnętrznych Bartłomiej Sienkiewicz.
Bartłomiej Kawalec